Zwariowana Mama...
... czyli jak być mamą i nie zwariować ... (posty 2010-2011 przeniesione ze zwariowanamama.blog.onet.pl)
niedziela, 28 września 2014
Gender w czystej postaci
Iga w czasie zabawy: a teraz maluchy zostają z tatusiami, a mamusie idą łowić ryby :)
wtorek, 26 listopada 2013
Długi weekend w Kazimierzu
Na 11 listopada pojechaliśmy do Kazimierza Dolnego. 5 dni odpoczynku w ślicznych okolicznościach, rodzinka razem, krótszy tydzień pracy - czyli sama radość. Stwierdziliśmy, że należy nam się trochę odpoczynku po pracowitym i stresującym październiku.
Dzieciakom bardzo się podobało spędzanie czasu z rodzicami. Najlepiej siedziały by wprawdzie w restauracjach lub w pokoju hotelowym, ale były szczęśliwe.
Pierwszego dnia poszliśmy na bardzo długi spacer - z podchodzeniem pod kilka górek i schodzeniem wąskim wąwozem Norowy Dół. Przeszły bardzo dużo. Potem z każdym dniem coraz szybciej zaczynały marudzić na spacerach. Do Wąwozu Korzeniowego podjechaliśy - żeby ich całkowicie nie zniechęcić do spacerów. Szliśmy najpierw pod górę, potem spowrotem i Iga dzielnie maszerowała. Adzie zdecydowanie nudziło sie w wózku, koniecznie chciała wyjść. Ludzie dziwnie się na nas patrzyli ześlizgując się samemu, gdy my wchodziliśmy z dziećmi. Ostatniego dnia Iga dosłownie nie chciała opuścić rynku:)
Oczywiście furorę zrobił zamek w Janowcu - tylko Iga pytała gdzie jest król i księżniczka:)
Do Kazimierza na pewno wrócimy. I czekamy na kolejny dłuższy weekend.
Dzieciakom bardzo się podobało spędzanie czasu z rodzicami. Najlepiej siedziały by wprawdzie w restauracjach lub w pokoju hotelowym, ale były szczęśliwe.
Pierwszego dnia poszliśmy na bardzo długi spacer - z podchodzeniem pod kilka górek i schodzeniem wąskim wąwozem Norowy Dół. Przeszły bardzo dużo. Potem z każdym dniem coraz szybciej zaczynały marudzić na spacerach. Do Wąwozu Korzeniowego podjechaliśy - żeby ich całkowicie nie zniechęcić do spacerów. Szliśmy najpierw pod górę, potem spowrotem i Iga dzielnie maszerowała. Adzie zdecydowanie nudziło sie w wózku, koniecznie chciała wyjść. Ludzie dziwnie się na nas patrzyli ześlizgując się samemu, gdy my wchodziliśmy z dziećmi. Ostatniego dnia Iga dosłownie nie chciała opuścić rynku:)
Oczywiście furorę zrobił zamek w Janowcu - tylko Iga pytała gdzie jest król i księżniczka:)
Do Kazimierza na pewno wrócimy. I czekamy na kolejny dłuższy weekend.
środa, 13 listopada 2013
Październik - ani jednego dnia bez przedszkola
:) To jest Igi rekord. Już po roku chodzenia do przedszkola. Do tej pory Iga dwa tygodnie była w przedszkolu, następnie dwa tygodnie w domu i tak bez końca. Nawet wakacje wyglądały podobnie. wrzesień zaczął się z przytupem - zapalenie płuc, ale gdy już wyszła z tego październik był bez przygód. I połowa listopada też.
HURRA
HURRA
piątek, 8 listopada 2013
Krótki update po półrocznej przerwie
Iga jest już czteroletnią pannicą, która powoli zaczyn czytać. Ada rozgadanym półtoraroczniakiem, który potrafi po swojemu zapytać "gdzie jest jej jedzenie" - sama radość. Dziewczyny pięknie się razem bawią, rysują, budują, spacerują za ręce i pilnują jedna drugiej :) Oczywiście dają nam też popalić. Szczególnie Ada, która jak czegoś chce, potrafi zacząć płakać i doprowadzić się do histerii; próbuje połykać różne przedmioty, szaleje i doskonale rozumie, kiedy prosimy ją, żeby przestała - wtedy atakuje z większą mocą. Ale to chyba uroki wieku.
środa, 6 listopada 2013
Mama pracuje...
W marcu wróciłam do pracy i pewnie jak zauważyliście na początku zaczęłam pisać mniej, a potem przestałam ... Cóż, po pierwszym szoku teraz zaczynam wracać do normalności, więc spróbuję wrócić też do pisania. Dziewczyny przeciez z każdym dniem zdobywają nowe umiejętności, rozumieja więcej i oczywiście rzucają śmiesznymi tekstami - szkoda to wszystko stracić.
Trzymajcie kciuki!
Trzymajcie kciuki!
środa, 10 lipca 2013
Błogi weekend na Żoliborzu
Pierwszy weekend spędzony w Warszawie, w spokoju, bez pośpieczu. W sobotę i w niedzielę odpoczywaliśmy w okolicach ronda Wilsona. Oczywiscie plac zabaw jest obowiązkowy! Ale poza tym siedzieliśmy po prostu w parku, odpoczywaliśmy w Prochowni i w Forcie. Niedzielne śniadanie zjedliśmy w Żywicielu, a deser w Kalimbie. Jakby tego było mało na poniedziałkowy lunch wybraliśmy się do Da Aldo. Takie wakacyjne małe szaleństwo.
poniedziałek, 17 czerwca 2013
Wesele z chorymi maluszkami
Pierwsze wesele w czasie którego nie mieliśmy co zrobić dziećmi.Moi rodzice imprezowali, drudzy dziadkowie o 6 rano dnia następnego wyjeżdżali. Efekt - dzieci pojechały z nami. Wzięliśmy sobie pokój w hotelu, w którym się weseliliśmy i poprosiliśmy babcie, żeby do 3-4 rano z nimi posiedziała, a potem wróciła do domu, żeby wyjechać na wakacje. Na domiar złego obie dziewczynki nie były całkiem zdrowe.Adzie dalej idą zęby - 4 dwójki na raz - a Iga ma katar, i w czasie wesele wymiotowała śluzem. Miedzy innymi dlatego cieszyliśmy się, że dzieci są z nami i możemy do nich w razie takich awarii wpaść, uspokoić, uśpić i iść dalej się bawić. Tylko poranek był trudny, ale cóż ... rodzicem być...
Subskrybuj:
Posty (Atom)