Dziś rano pierwsze słowa Igi: Naprawię Ci aparat. ty tu leż, a ja pójdę naprawić.
Zrobiło mi się przykro, że ja tak zestresowałam i maluch przezywa. Wytłumaczyłam, że nie ma sie co martwić.
Wieczorem znowu to samo:
Ja: Bardzo Cię lubię.
Iga: Ja ciebie też "lubim". Nie zepsuję Ci więcej aparatu.
Ja: Nie martw się, coś wymyślimy, żeby dało się robić zdjęcia.
Iga złapała mnie za rękę i ciągnęła do pokoju w którym jest aparat mówiąc: Chodźmy coś wymyślić.
Mama ma nauczkę. Następnym razem powiem raz, że mi przykro i już. Dziś jest mi bardziej przykro, że Iga tak się martwi.
Słodkie! Kochana jest :))
OdpowiedzUsuńojej, z jednej strony przykro, bo aparat, a z drugiej przykro, bo dziecku przykro... ciężkie jest życie mamy ;)
OdpowiedzUsuńOj ciężkie:)
Usuń