Tym razem było podobnie. Mój mały skarb bawił się w najlepsze. Stopniowo zaczynała ziewać i trzeć oczki, ale nie płakała, nie marudziła, dlatego pozwoliliśmy się jej nacieszyć sytuacją do końca. W pewnym momencie jednak Iga zachwiała się i ... przechyliła do przodu zatrzymując się czółkiem na dywanie. Jej małe rączki i nóżki rozłożyły sie na boki. Iga zasnęła...
A ja myślałam, że mój dzidziuś potrzebuje ciszy, żeby usnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz