Następnego dnia, z powodu dużej ilości wykładzin i dywanów Iga została odziana w pieluchę. Osobiście miałam już wizję powrotu do punktu zero sprzed 2 tygodni, ale cóż było robić. A tu zdarzył się wielkanocny cud. Od początku nasz maleństwo przybiegało i wołało na nocnik i to mimo założonej pieluchy. Efekt był taki, że po pierwszej połowie dnia zdjęliśmy pieluchę wierząc, że trend może się utrzymać. I udało się. Przez 4 kolejne dni, czy w pieluszce, czy bez, Iga zawsze prosiła o posadzenie na nocnik.
Dziś rano udowodniła, że nic się nie zmieniło. Nie wiem po jakim czasie można odtrąbić sukces, ale mam wrażenie, że to juz teraz :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz