Przedwczoraj tata postawiony przed perspektywą zabawy z dzieckiem przez kilka wieczornych godzin - ja źle się czułam - stwierdził, że zabiera naszego skarba na basen. Iga jak na strachliwca przystało nie była zachwycona kontaktem z zapomnianą dawno przestrzenią. Zesztywniała. Przytuliła się do taty. Trochę popływała podtrzymywana pod pachami, ale do brodzika z innymi dziećmi nie chciała wejść. Na koniec jeszcze przykre doświadczenie - prysznic (który kojarzy jej się z myciem głowy). Tata przed wejściem do wody obiecał jej, że dostanie czekoladkę, więc jak tylko wróciła przybiegła do mnie domagając się swojej należności.
Myślałam, że na tym się skończy. A tu wczoraj tata pyta, czy idziemy na basen, a Iga zaczęła powtarzać: idziemy na basen..... Poszła. Tym razem mniej strachliwie. Kto wie, może moje dziecko jednak nauczy się pływać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz