Ada wymiotuje, choć moja dieta ograniczyła się bardzo i już sama nie widziałam, czego miałabym się z niej pozbywać. A tu niespodzianka. Na sobotniej imprezie bezdzietny-jeszcze-kolega jako anegdotę opowiada, że dziecko znajomych jest tak uczulone, że jego mama nie może jeść sklepowych wędlin.

Oczywiście natychmiast poszłam do sklepu i przeczytałam chyba wszystkie etykiety wędlin i kiełbas. Okazało się, że rzeczywiście większość zawiera laktozę. I to nie śladowe ilości wymienione mimochodem na końcu składu tylko jakieś pochodne w składzie.
Natychmiast kupiłam kawał schabu nadziałam go śliwką i upiekłam. Teraz mam pyszniutki schabik, bez dodatku pochodnych mleka. Palce lizać.
To nawet nie wiedziałam... A schab na pewno pyszny:)
OdpowiedzUsuńOj tak, my też zanim kupimy wędliny, chleb i inne produkty studiujemy skład bardzo dokładnie. A najczęściej właśnie sami pieczemy i wędzimy mięsa.
OdpowiedzUsuń