W pewnej chwili moją uwagę przykuła mama z miną pełną cierpienia. Pomyślałam, że pewnie ją coś boli i nieświadomie przeniosłam wzrok na kolejną. I tu zaskoczenie. Okazało się, że na dziesięcioro dzieci tylko jedno miało opiekuna radośnie zaangażowanego w zabawę, jedno opiekuna zaczytanego gazetą, natomiast reszta opiekunów była wyraźnie znudzona - niby bawiąca się z dziećmi ale od niechcenia.
Naszła mnie taka myśl, że skoro i tak siedzą na placu zabaw i nie bardzo mogą robić coś innego (nawet zająć się gazetą, bo dziecko nie pozwala), to będzie im dużo łatwiej, jeśli spróbują cieszyć się tym, co w danej chwili robią. Postanowiłam, że sama będę uważać na to, co robię na placu zabaw!
To prawda na placu zabaw częśto spotyka si e znudzonych a czasami nawet znerwicowanych. Ja lubię bawic się z moim Franciem, ale na plac zabaw chodzę tylko dlatego, żeby mały się socjalizował z innymi dziećmi. Trochę inni rodzice mnie tam przerażają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A na nasz plac zabaw moja przyjaciółka przychodzi z workiem na śmieci i najpierw zbiera.
OdpowiedzUsuńPlacyk sąsiaduje z komendą policji.Pewnego wieczora trwałą tam libacja alkoholowa. Mąż przyjaciółki zadzwonił na policję:
- Nie mamy teraz radiowozu - odpowiedzieli na prośbę o interwencję.
A wystarczyło otworzyć okno...
Współczuję.
UsuńNiestety tak to jest z naszą policją. Zwykły obywatel zgłaszający coś jest traktowany gorzej niż petent w ZUSie czy US - bo tam panie już się nauczyły rozmawiać z klientami.