Ale gdy pępek Ady nie chciał odpaść nagle okazało się, że potrzebuję spirytusu w Warszawie, a do domu daleko. I co? I nie wiedziałam co zrobić. Pierwsza myśl - idę do apteki. Skoro przemywa się nim pępek to na pewno go mają. A tu nie ma! Szok. Zapytałam panią skąd mam go wziąć. Pani nieco zdziwiona odpowiedziała, że z monopolowego. I rzeczywiście był - nawet sprzedawany w małych buteleczkach.
Kupienie spirytusu to oczywiście nie koniec przygody. Trzeba go jeszcze było rozrobić. W domu zawsze były strzykawki pozwalające łatwo odmierzyć małe ilości płynów, a co zrobić bez strzykawki? Na szczęście nurofen, który podajemy Idze w przypadku gorączki ma takie cudowne podajniki a'la strzykawka, więc użyliśmy jednego z nich. Proporcja 4:1 (4 objętości wody na 1 objętość spirytusu) i produkt gotowy.
Wpis dedykowany Oli, która uświadomiła mi, że nie jestem jedyną mamą, która nie wie skąd wziąć spirytus.
Witam zaglądać będę :))
OdpowiedzUsuńJaki przydatny wpis ;)
OdpowiedzUsuńa u nas w aptece są waciki nasączone spirytusem, przynajmniej były ponad 3 lata temu:)
OdpowiedzUsuńJa też bym poszła po spirytus do apteki:)
OdpowiedzUsuń