środa, 3 października 2012

Spirytus 70%

Jako dziecko dwójki lekarzy, którzy w dodatku od zawsze robili domowe nalewki nigdy nie zastanawiałam się skąd się bierze spirytus. Przecież wystarczy zejść do piwnicy, albo zajrzeć do szafy albo kogoś poprosić i jest. Gdy urodziły się moje szkraby tak też zrobiłam. Nawet nie musiałam się zastanawiać jak go rozrobić, bo dostałam od mamy gotowca.

Ale gdy pępek Ady nie chciał odpaść nagle okazało się, że potrzebuję spirytusu w Warszawie, a do domu daleko. I co? I nie wiedziałam co zrobić. Pierwsza myśl - idę do apteki. Skoro przemywa się nim pępek to na pewno go mają. A tu nie ma! Szok. Zapytałam panią skąd mam go wziąć. Pani nieco zdziwiona odpowiedziała, że z monopolowego. I rzeczywiście był - nawet sprzedawany w małych buteleczkach.

Kupienie spirytusu to oczywiście nie koniec przygody. Trzeba go jeszcze było rozrobić. W domu zawsze były strzykawki pozwalające łatwo odmierzyć małe ilości płynów, a co zrobić bez strzykawki? Na szczęście nurofen, który podajemy Idze w przypadku gorączki ma takie cudowne podajniki a'la strzykawka, więc użyliśmy jednego z nich. Proporcja 4:1 (4 objętości wody na 1 objętość spirytusu) i produkt gotowy.

Wpis dedykowany Oli, która uświadomiła mi, że nie jestem jedyną mamą, która nie wie skąd wziąć spirytus.

4 komentarze:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...